Pressje Pressje
813
BLOG

Leszkiewicz: Wariat czy wieszcz?

Pressje Pressje Kultura Obserwuj notkę 0

Tekst Andrzeja Horubały z ostatniej Rzeczpospolitej „Patriotyzm w trupim pyle” wywołuje konsternację. Szkic, rozpoczynający się jako krytyczny tekst o poezji Wojciecha Wencla, zaczyna się rozmywać, aż w końcu czytelnik zadaje sobie pytanie: o co, bo widać już, że nie o poezję, chodzi Horubale?

Ostatnia część tekstu („Nekrofilia w pakiecie”) przynosi rozwiązanie zagadki: pod pozorem omówienia De profundis Wencla Horubała postanowił wygłosić manifest, który można streścić słowami: tak, jestem katolikiem i patriotą, ale nie utożsamiam się z Rymkiewiczem, Wenclem i redaktorami pisma „Czterdzieści i Cztery”, wszyscy oni są niemądrzy i niezdrowi. Jako szkic krytyczny o poezji tekst zachowuje spójność do omówienia Ody do śliwowicy, później zaczynają się enuncjacje na temat katolicyzmu, patriotyzmu, Rymkiewicza, „Frondy”, „Czwórek”, katastrofy smoleńskiej... na temat Wencla i jego poezji przy okazji też, choć już uwagi Horubały stają się niezborne i wypowiadane są kosztem innych tematów.

Nie warto komentować tezy, że Wencel pisze o Polsce, bo po odstawieniu alkoholu na „głodzie potężnym” poszukiwał innego „paliwa”, podobnie jak nie warto zajmować się niezrozumiałym fragmentem o tym, że Wencel słucha Rammsteina, co ma być dowodem tego, że razem z Rymkiewiczem są w literaturze odpowiednikiem pogańskich heavymetalowców. Nieodparta logika nie pozostawia tu miejsca na polemikę. No i ta lekkość w szafowaniu w pewnych kręgach modnym po katastrofie smoleńskiej słowem „nekrofilia”… Ale to wszystko są wycieczki osobiste, Wencel sam potrafi się przed takimi atakami bronić, przejdźmy więc do samych wierszy z De profundis i tego, co na ich temat – po odsianiu całej reszty – można znaleźć w tekście Horubały.

Pisze krytyk o podważaniu i przedrzeźnianiu tradycji, jakim miałoby być parafrazowanie fraszki Kochanowskiego czy Mazurka Dąbrowskiego.Parafrazy te urastają nawet w oczach Horubały do „porywania się na mistrza z Czarnolasu”, „przedrzeźniania najświętszych strof polskiej mowy”. Jednak ani inkryminowana Kołysanka lipowa, ani In hora mortiscienia kpiny w sobie nie zawierają; co więcej, wydaje się, że nawiązanie do tekstów kanonicznych – nawet w sposób polemiczny – nie jest podważaniem tradycji, ale złożeniem jej, choćby mimowolnie, hołdu – bo świadczy o jej żywotności i tę żywotność podtrzymuje. A Kołysanka lipowa,mimo, że bazuje na tekście Jana z Sycyny i jest jego parafrazą, nie polemizuje nawet z tekstem wyjściowym, bo dotyczy zupełnie innych problemów. Nadal możemy zdrzemnąć się pod liściem lipy Kochanowskiego, jak i zasnąć snem wiecznym pod korzeniami lipy Wencla, żadnej sprzeczności tu nie ma.

Incipit wiersza In hora mortis: „Jeszcze Polska nie zginęła póki my giniemy” także budzi w Horubale trwogę: „Sztandarowe utwory polskie zostają zakwestionowane, muszą zostać napisane na nowo, bo coś wydarzyło!”. Podważanie tradycji w obliczu katastrofy smoleńskiej? A przecież napisana już w 1986 roku piosenka Jacka Kaczmarskiego pod tytułem – nota bene – Tradycjakończy się wersem: „Jeszcze Polska wtedy żyła, / Gdy za nią ginęli!” – wersem wyrażającym przecież tę samą myśl, co Wencel: że miarą żywotności idei (tu: polskości) jest to, ile jej wyznawcy są w stanie dla niej wycierpieć. Świętokradztwo? A może świętokradcą jest Wencel tylko dlatego, że starą myśl podpisał datą 10 kwietnia?

To dziwne, że akurat najsłabsze wiersze tomu, te „posmoleńskie” (z których jedynie jeden – Pani Cogito,poświęcony pamięci Anny Walentynowicz, jest warty uwagi z właściwego dla poezji, a nie pozaliterackiego punktu widzenia), spotykają się z tak histeryczną reakcją, najpierw zdobywając dla Wencla tytuł „cholernie niebezpiecznego poety”, teraz poety „niemądrego” i „nekrofila”.

Ale to przy omawianiu najlepszych wierszy zawartych w De profundisHorubała popada w największą, jak się zdaje, sprzeczność. Na początku swego tekstu wychwala – jak najbardziej słusznie – Odę do śliwowicyz Podziemnych motyli – że niejednoznaczna, ryzykowna, nie sprowadzająca wiary do „ministranckości”. Asekurancki autokomentarz Wencla do OdyHorubała komentuje: „No tak. Cały nasz katolicyzm. To ciągłe podleganie prawu”. Ale kiedy już przechodzi krytyk do wierszy z De profundis – np. Calcium magnesium,nagle ryzykowne obrazowanie staje się powodem do dogmatycznej krytyki i nie zasługuje już na pochwałę. A przecież trzeba powiedzieć, że właśnie Calcium magnesiumoraz Krwawa niedzielato najlepsze wiersze tomu: o nieodparty dreszcz – i nie jest to dreszcz wstrętu – przyprawia koncept, żeby Chrystusowe błogosławieństwo zinterpretować przewrotnie, materialistycznie, odrzucając perspektywę eschatologiczną – jak w wierszu poświęconym pamięci katyńskich ofiar; lub żeby refren piosenki śpiewanej przez oazową młodzież umieścić w puencie utworu o wołyńskiej rzezi. Znajdziemy też w tomie wiersze wykorzystujące biblijne odniesienia i cytaty bardziej konwencjonalnie, równoważące niejako pesymizm wyżej wymienionych utworów, jednak to właśnie owe wykorzystania nieoczywiste sprawiają, że wiersze Wencla wznoszą się wysoko nad poziom okolicznościowego rymowania.

Horubała ma jednak z wykorzystywaniem cytatów z Biblii w „wierszach o Polsce” problem, choć nie miał go przy poetyckim porównywaniu procesu produkcji śliwowicy do drogi krzyżowej. Krytyk zarzuca Wenclowi, że uniwersalistyczne przesłanie Dobrej Nowiny sprowadza do głoszenia chwały cierpiącej Polski, że „nie odrobił lekcji z Mickiewicza”. Zarzut nieortodoksyjnego mesjanizmu? Można tezę Horubały odwrócić i powiedzieć, że wiersze z De profundiscierpienie narodowe wpisują w uniwersalistyczne przesłanie Dobrej Nowiny. Jeżeli zaś chodzi o „odrabianie lekcji z Mickiewicza”, to może Horubała powinien sięgnąć po „Czterdzieści i Cztery”, od którego redakcji tak się odcina – w drugim numerze pisma prof. Bogusław Dopart w wywiadzie z Martą Kwaśnicką mówi o ortodoksyjności idei mickiewiczowskiego mesjanizmu zawartej w III części Dziadów.

Łatwo też – zbyt łatwo – orzeka Horubała o bezsensie tego dwuwiersza: „tam zabici w ciemnym lesie modlą się za nami / tam powstańcy do Śródziemia idą kanałami”. „Zaraz, zaraz: do Śródziemia, czy Śródmieścia? Czy to jeszcze historia czy już jakaś tolkienada? Nie pytaj poety o sens, bo on natchniony” – pisze krytyk. A jednak, da się chyba w tym sens odnaleźć: Tolkien, a za nim Wencel – widzą w Ewangelii mitotwórcze źródło, a ją samą mają za „prawdziwy mit”, mit rzeczywisty, spełniony, do którego wszystkie inne mity (czy będzie to mitologia narodowa, czy mitologia Śródziemia) odsyłają i z którego biorą swój początek, z którego czerpią sens.

Ciężko zresztą odnieść się do wszystkich dość chaotycznie stawianych poezji Wencla zarzutów, często niepopartych argumentacją, a sprowadzających się do zdeprecjonowania wierszy poprzez nazwanie ich „brednią”.

Wypadałoby się jednak zgodzić z Horubałą w jednym miejscu: niepokojące, budzące nawet niesmak są wiersze, w których, jak pisze krytyk, „Wencel ogląda zdjęcia trupów” (Wołyń 1943, Wyklejanka). W tych utworach bowiem fotografie bestialsko zmasakrowanych zwłok stają się przyczynkiem do estetycznych (!) rozważań: poeta przywołuje freski Fra Angelico, porównuje układanie zwłok do tworzenia wyklejanki, mordowanie do tworzenia dzieła sztuki – wprawdzie ta estetyczna kontemplacja jest tu jedynie środkiem, który ostatecznie ma odsyłać do rzeczywistości wyższej, jednak pozostaje wrażenie, że nastąpiło tu pomieszanie porządków i doszło do przekroczenia pewnej granicy.

Trafność choćby tego zarzutu Horubały wskazuje, że tomik Wencla domaga się uważnej lektury, interpretacji, rzetelnej oceny – niezbędne jest jednak przy tym podejście do De profundis bez wcześniejszego założenia, że mamy do czynienia z dziełem „oszalałego z rozpaczy” albo, jak kto woli, natchnionego wieszcza. Te wiersze zasługują na uczciwe odczytanie i ocenę.

 

Adam Leszkiewicz

 

W poprzedniej tece Pressji Adam Leszkiewicz opublikował omówienie tomu Cantus Jana Polkowskiego. W kolejnej ukaże się jego szkic o poezji Wojciecha Wencla.

Pressje
O mnie Pressje

Wydawca Pressji Strona Pressji www.pressje.org.pl Poglądy wypowiadane przez autorów nie stanowią oficjalnego stanowiska Pressji, stanowisko Pressji nie jest oficjalnym stanowiskiem Klubu Jagiellońskiego, a stanowisko Klubu Jagiellońskiego nie jest oficjalnym stanowiskiem Uniwersytetu Jagiellońskiego. Stanowisko Uniwersytetu Jagiellońskiego nie jest oficjalnym stanowiskiem autorów.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura