Pressje Pressje
1186
BLOG

Stanek: Kto wygra "grę w tchórza", czyli co po szczycie UE

Pressje Pressje Polityka Obserwuj notkę 6

 

Rozmowa z dr. Piotrem Stankiem - Ekspertem Klubu Jagiellońskiego 

 

8 i 9 grudnia w Brukseli odbędzie się szczyt Unii Europejskiej. Jakie według Pana przewidywań będą ustalenia po spotkaniu Rady Europejskiej? Czy będziemy świadkami budowy nowego ładu gospodarczego w Unii Europejskiej?

[Piotr Stanek]Wydaje się, że sytuacja dojrzała do znaczących zmian i wobec tak medialnych jak rynkowych oczekiwań uczestnicy szczytu będą zapewne bardzo starali się zakończyć go jakimiś doniośle brzmiącymi ustaleniami, nawet, gdyby ich realne znaczenie miało być dość ograniczone. Negocjacje pierwszej nocy wskazują jednak na znaczące problemy w osiągnięciu kompromisu. Wydaje się więc, że zostanie raczej osiągnięte porozumienie typu 17+ (strefa euro plus inne zainteresowane kraje) za pomocą wielostronnej umowy międzyrządowej. Trudno też mówić o zdecydowanym przełomie w tym sensie, że proponowane zmiany zaostrzają egzekwowanie zasad bardzo zbliżonych do dotychczas obowiązujących. Dość problematyczne jest dla mnie np. rozumienie proponowanej przez A. Merkel „złotej reguły”, która (o ile dotychczasowe doniesienia medialne są słuszne) odbiega od przyjętego dotąd w ekonomii (A. Merkel jako złotą regułę rozumie chyba przestrzeganie 3% limitu deficytu publicznego w stosunku do PKB, natomiast złota reguła oznacza możliwość finansowania za pomocą deficytu wyłącznie wydatków inwestycyjnych). Tak więc nowego ładu się nie spodziewam a zmiany zapewne będą służyć raczej uspokojeniu rynków i ewentualnie przekazaniu sygnału Europejskiemu Bankowi Centralnemu, że polityka fiskalna w dłuższym horyzoncie będzie prowadzona w sposób stabilny (zdecydowanie bardziej niż dotychczas).

 

W jaki sposób polski rząd powinien zachować się w tej sytuacji w kontekście treści wystąpień zarówno Ministra Radosława Sikorskiego, jak i Premiera Donalda Tuska?

[PS] Wystąpienia Radosława Sikorskiego i Donalda Tuska rozumiem w kontekście polskiej prezydencji jako próbę nadawania kierunku pracom Unii. Tak więc słowo na „f” (federacja) raczej nie powinno być brane dosłownie (Unia Europejska nie jest i długo jeszcze na pewno nie będzie ani federacją ani nawet konfederacją), ale raczej stanowi wyraz długoterminowej perspektywy czy też trendu, którego oczekuje polski rząd. Oczywiście proponowane zmiany idą łagodnie w tym kierunku, ale od większej dyscypliny fiskalnej (nawet obłożonej sankcjami) do federalizmu fiskalnego droga jest bardzo daleka. Dlatego też uważam, że sprawująca prezydencję Polska powinna proponowane zmiany poprzeć, przyglądając się jednak uważnie szczegółom (których na razie nie znamy). Mam tu na myśli np. groźbę ukarania kraju sankcjami w wypadku przekroczenia 3% deficytu w stosunku do PKB w sytuacji gwałtownego załamania koniunktury, co mogłoby być bardzo niebezpieczne. Innymi słowy, jeśli kary za przekroczenie 3% deficytu miałyby być faktycznie obowiązkowe i bezwarunkowe (bądź zależeć wyłącznie od politycznej decyzji Rady Ministrów - bez względu na wymagany próg większości), to tego typu rozwiązanie uważam za złe i szkodliwe. Natomiast rozwiązanie wymagające nawet zrównoważonego budżetu na przestrzeni całego cyklu koniunkturalnego uważam za akceptowalne.

 

Patrząc przez pryzmat ostatnich wystąpień przywódców Francji i Niemiec - czy tylko oni są jedynymi graczami w Strefie Euro, którzy są w stanie uratować gospodarkę UE przed upadkiem?

[PS]Jedynym graczem będącym w stanie uratować strefę euro jest Europejski Bank Centralny. Wydaje mi się, że czeka on jednak (nie do końca słusznie, ale rozumiem niechęć do natychmiastowej interwencji w kontekście obawy EBC, że będzie to zachętą do dalszego zadłużania się) na wyraźny sygnał, że nieodpowiedzialna polityka fiskalna nie będzie się powtarzać.

 

Kanclerz Niemiec Angela Merkel oświadczyła, że jej celem na szczycie Unii Europejskiej w Brukseli będzie przeforsowanie zmiany unijnych traktatów, co jest jedyną drogą do budowy "unii fiskalnej". Odrzuciła również możliwość wprowadzenia euroobligacji i oceniła sceptycznie możliwość interwencji Europejskiego Banku Centralnego  w celu ratowania zadłużonych państw. Czy taka nieustępliwość wobec kwestii, pomoże zbudować solidną linię obrony do walki z kryzysem i czy wobec tego słusznym jest opowiadanie się przez Premiera Donalda Tuska za wzmocnieniem roli Europejskiego Banku Centralnego?

[PS] Angela Merkel po pierwsze broni interesów Niemiec, gdyż wprowadzenie euro obligacji niemal automatycznie zwiększyłoby koszty zaciągania długów przez ten najbardziej wiarygodny kraj, na którego barkach spoczywałaby pośrednio odpowiedzialność za spłatę zobowiązań przez pozostałe. Z drugiej strony zapewne bardziej broni własnych interesów w postaci ewentualnej reelekcji, gdyż zgoda na obciążoną znacznym ryzykiem wzrostu inflacji interwencję EBC byłaby skrajnie niepopularna w antyinflacyjnie nastawionych Niemczech. Nieustępliwość tę tak ze strony EBC jak Niemiec i Francji odczytuję również jako „grę w tchórza”, gdzie dwaj kierowcy jadą naprzeciw siebie na „czołówkę” i przegrywa ten, który pierwszy skręci. Mam jednak nadzieję, że skręt nastąpi jednocześnie (zapewne podczas trwania tego weekendu – przed otwarciem rynków finansowych w poniedziałek). Wzmocnienie roli EBC wydaje się słuszne, jednak wciąż pozostaje do pewnego stopnia sporna od czasu jego utworzenia kwestia odpowiedzialności demokratycznej (accountability). Widzimy, że po zmianie na stanowisku prezesa EBC (Mario Draghi zastąpił Jean-Clauda Trichet 1 listopada 2011) instytucja ta dość wyraźnie zmieniła kurs – świadczą o tym dwie kolejne obniżki stóp procentowych. Dotychczasowe działania EBC postrzegam jako dalsze budowanie wiarygodności w charakterze strażnika stabilności cen, jednak przynajmniej częściowo nietrafione, ponieważ EBC zastrzega, że nie podejmie pewnych działań, po czym faktycznie ich dokonuje (być może po zmianie sytuacji, ale moim zdaniem wiarygodności to nie buduje).

 

Czy głoszona chęć współdziałania na linii Paryż-Berlin przez Prezydenta Nicolasa Sarkozy’ego w ramach rozwiązania kryzysu zadłużenia okaże się wystarczająca do przeprowadzenia "uzdrowienia"? Czy uczestnictwo państw członkowskich Unii Europejskiej będących poza Strefą Euro jest konieczne?

[PS]Ponieważ problem dotyczy krajów strefy euro, to zgodne współdziałanie należących do niej krajów powinno okazać się wystarczające. Zapewne więc ze względów ekonomicznych uczestnictwo krajów spoza strefy euro nie jest konieczne, chodzi tu jednak zdecydowanie o kwestie polityczne i chęć pokazania przez rząd Donalda Tuska, że nie pozwoli on na powstanie Europy dwóch prędkości (która jednak w moim przekonaniu już istnieje). Jeżeli jednak Polska aspiruje do grona państw Eurolandu i chce pokazać na arenie międzynarodowej, że kryzys nie dotknął nas szczególnie, to tego typu działanie jest zrozumiałe (choć oczywiście potencjalnie kosztowne).

  

Jak proponowana dyscyplina finansowa miałaby wpłynąć na odbudowanie gospodarek Grecji, Portugalii czy Hiszpanii? Jaki miałoby to wpływ na przygotowywany obecnie projekt Wieloletnich Ram Finansowych na lata 2014-2020? 

[PS]Gospodarki tych krajów nie muszą być odbudowywane – nie ma fizycznych zniszczeń. Oczywiście kwestia wzrostu nominalnego PKB jest kluczowa dla „wyrośnięcia” z długów, ale również w tym kontekście potencjalnie proinflacyjne działania EBC mogłyby im pomóc. Problem jest o tyle skomplikowany, że z jednej strony zacieśnienie fiskalne może obniżać nominalny poziom zadłużenia jak i stopy procentowej, której żądają inwestorzy, ale z drugiej utrudnia pobudzanie realnego wzrostu. Wydaje się, że nie ma teraz wyjść w pełni dobrych i bezpiecznych – tak ogłoszenie niewypłacalności (częściowej czy całkowitej), jak wystąpienie ze strefy euro czy wreszcie rozwiązanie problemu przez inflację ma swoje koszty tak dla populacji lokalnej jak pozostałych krajów. Osobiście opowiadałbym się za tym ostatnim (interwencja EBC i wzrost inflacji w średniej perspektywie do 4-6% rocznie), ale oczywiście mam świadomość negatywnych konsekwencji społecznych i ekonomicznych, choć wydają mi się mniejsze niż w pozostałych przypadkach.

Kryzys w ogóle a szczególnie tak dotkliwe załamanie gospodarek peryferyjnych krajów euro niewątpliwie przyczyni się do oszczędniejszego budżetu na lata kolejne (choć być może optymalne byłoby rozwiązanie wręcz odwrotne). Tak czy inaczej ze względu na uwarunkowania polityczne kolejne ramy finansowe zapewne nie będą zbyt hojne.

  

 

Pressje
O mnie Pressje

Wydawca Pressji Strona Pressji www.pressje.org.pl Poglądy wypowiadane przez autorów nie stanowią oficjalnego stanowiska Pressji, stanowisko Pressji nie jest oficjalnym stanowiskiem Klubu Jagiellońskiego, a stanowisko Klubu Jagiellońskiego nie jest oficjalnym stanowiskiem Uniwersytetu Jagiellońskiego. Stanowisko Uniwersytetu Jagiellońskiego nie jest oficjalnym stanowiskiem autorów.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka